Mniej więcej do połowy, byłem filmem zafascynowany. Do momentu aresztowania Very. Boże! Ci policjanci jej współczuli. Nadskakiwali. Jakby przepraszali. Bo takie prawo. Bo muszą. A ona biedna, zapłakana. Wczoraj właśnie urwała się z choinki. Taka biedna! Niewinna! Cała we łzach!No, ludzie! Dajcie spokój!
Jaka ona niewinna. A w scenie z Murzynką wyraźnie jest pokazane, że Vera nie interesowała się dalszym losem swoich pacjentek. Nie dopuszczała myśli, że może jakąś skrzywdzić.
Przychodziła, pomagała. I tyle ją więcej obchodziła klientka. No, a przepraszam, a gdyby coś poszło nie tak z mniej zasobną pacjentką? Np z tą czarną? I gdyby się przekręciła? To co wtedy?
Równie mocno współczulibyśmy przesympatycznej, milusiej i cieplutkiej rzeźniczce?
Masz rację. Vera Drake jest rzeźniczką. Wyrok dwa i pół roku jest śmiesznie mały. Powinna dostac dyche albo dwie dychy conajmniej. Winne sa również te kobiety, które uprawiają seks pozamałżeński i dają się zbrzuchacić. Te wsadzałbym do więzienia na pięć lat. A te zbrodniarki co urodziły już sześcioro dzieci a maja czelność wyskrobać siódme, wsadziłbym do paki na pięć albo na sześć. A te co są zgwałcone, co nie dość, że brutalnie broniły się przed gwałtem (za co powinny dostać dwa lata do odsiadki, bo niejednokrotnie przekroczyły granice obrony koniecznej) a które nie chcą rodzić bękartów, powinny być uśmiercone na krześle elektrycznym i to suchą gąbką na głowie (patrz ,,Zielona Mila"). Aborcja to jest zbrodnia! Amen.
Chętnie bym Ci odpowiedział, szczególnie na temat Twojego obrażania i poniżania ale pani w przedszkolu dzisiaj nam powiedziała, żebyśmy nie karmili trolli bo to niegrzecznie.
Nie chciałem cię obrażać. Przepraszam. Pragnę wyrazić jedynie głęboki żal i ubolewanie, że cię mamusia, albo Vera nie wyskrobały w swoim czasie.
Zgrzeszyłeś synu w tym momencie. W Raju się możemy nie spotkać. Idź do spowiedzi i to szybko!
Sądzę, że niestety przez dłuższe sceny w filmie nie prześledziłe(/a)ś go zbyt uważnie.. Vera akurat nie interesowała się zasobnością swoich "klientek", ponieważ jak to kilka razy w filmie zostalo wspomniane nie pobierała za "pomoc" żadnej opłaty.
Nie zauważyłam też zbytniego współczucia zwłaszcza ze strony tego młodego sierżanta (nic na nim chyba nie robiło wrażenia), a grubiutki prowadzący śledztwo zaczął traktować Verę po ludzku, dopiero jak zauważył, że przejęła się stanem tej nieszczęsnej dziewczyny ze szpitala. To, że pani policjantka była "łagodzącą" stroną kontaktu policja-oskarżony, nie powinno dziwić, bo: a) była kobietą i pewnie lepiej niz faceci mogła zrozumieć sytuację tych młodych dziewczyn, które potrzebowały "pomocy", oraz nastawienie społeczeństwa do tego problemu b) empatia kobiet, a zresztą Vera pewnie była w wieku jej matki, co zwiększało te odczucia.
PS.
Piszę "pomoc" w cudzysłowiu, ponieważ, choć rozumiem pobudki kierujące bohaterką (wyjątkowo naiwną i prostoduszną bohaterką) oraz sytuację kobiet, które znajdowały się w tej sytuacji (czy to przez gwałt, czy po zdradzie, czy z powodu dużej ilości dzieci, czy po prostu z przyjemności), to jednak nie umiem tego popierać... I to nie tylko z powodów etycznych. Bohaterka była bardzo, bardzo naiwna. Przez ok. 20 lat stosowała domową metodę, którą mogła narazić życie setek, SETEK kobiet, to, że tak się nie stało, to jej głupi fart. To, że metoda nie zaszkodziła jej (bo chyba można wnioskować ze sceny przesłuchania, że sama Vera była kiedyś w takiej sytuacji), nie oznacza, że przebiegłaby bez komplikacji u innych.
Bohaterka ponadto złamała prawo, więc niestety... dura lex, sed lex.
Ja nie pisałem, że Vera nie interesowała się zasobnością "klientek", tylko, że nie interesowała się nimi w ogóle. Nie obchodziło ją, co się z nimi dzieje po "zabiegu". Była zdziwiona, ze coś mogło się nie udać.
Daleki jestem od potępiania(albo przynajmniej mi się tak zdaje) aborcji(matek, jak i wykonawców), ale akurat ten film mi się nie podoba. Bo stawia pomnik głupocie. Bo ona jescze bardziej oxchoczo, niż uwalniała kobiety od niechcianych płodów, narażała je na utratę co najmniej zdrowia.
W takim razie źle zrozumiałam kontekst, w którym użyłeś tego słowa.. I zgadzam się z Tobą, powtarzając jeszcze raz to, co już wyżej pisałam, że zachowanie głównej bohaterki było tak bardzo nieodpowiedzialne i lekkomyślne, że aż zastanawiałam się jak tak naiwna osoba radzi sobie w życiu
Pozdrawiam :)
W mojej wypowiedzi nie było kontekstu. Ktoś chyba niezbyt uważnie ją przeczytał. Stoi tam wyraźnie: Vera nie interesowała się, co dzieje się z jej pacjentkami po zabiegu. I właśnie to jet powodem, dla którego straciłem dla niej sympatię. Ja rozumiem, zasady konspiracji. Ale ona, niczym automat, robiła swoje. I była zdziwiona, ze coś mogło się nie udać.
Że robi coś, za co może pójść do więzienia zdawała sobie sprawę. Ale, ze komuś może zrobić krzywdę- nie. To właśnie powoduje, że jej nie wierzę. Nie wierzę w szczerość jej intencji.
A scena jej aresztowanie, była dla mnie obrzydliwa. Ci policjanci wręcz ją przepraszali. Dużo subtelniej, lepiej coś podobnego jest zagrane w naszym "Znachorze".
A już najbardziej mnie drażni, że w filmów typu Vera Drake, nie można krytykować, bo z automatu jest się posądzanym o świętoszkowatość. A moim zdaniem, film jest słaby. No bo jaki tu mamy dramat, tak naprawdę? Czy ta kobieta miała jakieś moralne dylematy? Moim zdaniem nie! Jakoś bezrefleksyjnie pozbywała się płodów. Nie widzieliśmy u niej jakichś dylematów w materii-człowiek to, czy płód? Jak mówiłem, nie interesowała się, zdrowiem swoich pacjentek. A co by było, gdyby ofiar miała więcej? To co, więcej by płakała? W tym sensie Vera wydaje mi się osobą płytką. A film operuje tanimi chwytami.