Fajnie ze Polacy zaczynaja krecic w Chinach, ten film prawie w calosci jest po mandarynsku, a wiekszosc zdjec tez powtala w Panstwie Srodka. Tyle tylko ze sa to nudy straszne, przez wieksza czesc zupelnie nic sie nie dzieje. Pierwsza polowa, to Zebrowski lezaczy w chatce i powoli dochodzacy do zdrowia. Druga to polowania, mozna przyjrzec sie jakie zwierzeta zamieszkuja tajge(?). A zakonczenie (niby otwarte) to kompletnie nieporozumienie. Na plus zdjecia Marcina Koszalki (choc tez bez wiekszej rewelacji), muzyka (wzorowana na chinskich melodiach) i Li Min w kilku ladnych scenkach (szkoda ze zagrala tylko w 2 filmach - "When Ruoma Was Seventeen" oczywiscie o niebo lepszy!)